Witaj,
Problemy z alergią miałem od urodzenia. Wystarczyło, że np. dotknąłem się łyżeczki, którą przedtem ktoś jadł tatar to puchłem w oczach. Śmiem twierdzić, że w dzisiejszych czasach przy każdej takiej mojej reakcji, lądowałbym w szpitalu. Wtedy domowymi sposobami, przy pomocy wapna, maści hydrokortyzonowej organizm sam musiał sobie radzić. Męczarnia.
Zwiedziliśmy z rodzicami cały kraj w poszukiwaniu pomocy. Trafialiśmy na lepszych i gorszych lekarzy. Takich co obiecywali cuda, a także takich, którzy mówili, że po prostu trzeba się nauczyć z tym żyć i lepiej nie będzie.
Alergolodzy, dermatolodzy, lekarze wojskowi, polscy, trafiali się też zagraniczni. Energoterapeuci, wróżki, łapaliśmy się wszystkiego Rodzice wydali na mnie fortunę, mimo iż tych pieniędzy nigdy za dużo nie mieliśmy. Poznałem też lekarza mafii, od którego wiele się nauczyłem (skąd wiem, że leczył mafiozów wyjaśniam na końcu). Znałem wszystkie leki, maści, kremy, balsamy, sterydy i wszystko to co jest związane z alergią i atopią. Czasami wiedziałem, że jakiś nowy lek wejdzie na rynek szybciej od samych lekarzy. Dostawałem kremy i leki do testowania przed tym jak trafiały na półki.
Gdy miałem 17lat trafiłem do profesora Buczyłki, jednego z największych speców od alergii, robili mi testy przez kilka miesięcy, choć większość dla własnej ciekawości… Dlaczego ciekawości? Na mojej skórze każdy alergen dawał odczyn, co oznaczało większą, bądź mniejszą alergię na daną rzecz. Każdy. Rozejrzyj się dookoła siebie, ja na to wszystko mam alergię. Warzywa, owoce, nabiał, mięsa, pyłki, zwierzaki, chemia. Dosłownie wszystko. Nie mieli takiego przypadku wcześniej w swojej praktyce lekarskiej. Jestem inny, lecz jeszcze wiele lat upłynie, zanim to zaakceptuję i zrobię z tego swój atut.
Tak, na alkohol też mam alergię. Win nie mogę bo z winogron, wódek bo z pszenicy, czy żyta, piwa nie bo chmiel (profesor stwierdził, że zostaje tylko czysty spirytus…), jaboli też nie bo jabłka… no właśnie jabłka. Przy jednym z testów, wyszła mi tak silna reakcja na jabłka, że całkowicie zamazała wyniki innych alergenów. Znów stwierdzili, że to nie możliwe, aby jabłka mogłyby tak silnie uczulać… tak silnie, że „mogą Pana zabić, zabić, zabić…”. Profesor z poważną miną tak mnie nastraszył odnośnie jedzenia jabłek, że gdziekolwiek się one nie pojawiły od razu robiłem się czerwony, a ja do dnia dzisiejszego pamiętaj, jak echo to „zabić”. Na każdej ulotce sprawdzałem, czy nie ma tam w składzie jabłka. Moje nastawienie psychiczne jeszcze tylko zwielokrotniało moje reakcje alergiczne.
Czasami nawet jak jabłek w składzie nie było, a ktoś po fakcie mi powiedział, że były to puchłem w oczach. Nie umiałem jeszcze wtedy wykorzystać podświadomości, aby pracowała dla mnie, a nie przeciw. Eh.
Potrafiłem poznaną na dyskotece dziewczynę zapytać, czy aby jej szminka nie ma smaku jabłka. Dziwnie reagowały na te pytania, najczęściej niedowierzając moim wyjaśnieniom, że pocałunek mógłby mnie zabić. Wyobrażam sobie nagłówki gazet. „Śmiertelny pocałunek”, „umarł w trakcie całowania”, „ostatnie całowanie Jagody” ?
Minęło kilkanaście lat. Napisano nawet o mnie artykuł, a tym, jak odstawiłem leki i tym, że jestem coraz zdrowszy. Urodziła się córka, na szczęście zdrowa. Nadszedł czas, aby udowodnić, że moje sposoby radzenia sobie z alergią są skuteczne (w szczegółach opiszę to dokładnie za 2 tygodnie).
Zaprosiłem znajomych. Na stole stała szarlotka, pokrojone jabłka, wino także było w kieliszkach. Na wszelki wypadek w pobliży były leki, strzykawki, ale nie zamierzałem ich używać. Znajomi, nie wierzący, że pozbyłem się alergii na jabłko, patrzyli z niedowierzaniem. Gdy zjadłem i nic się nie stało, trochę wszyscy byli zawiedzeni. Nic się nie stało. Po prostu zjadłem jabłko ? W głowie jednak czułem presję, która w piękny sposób po chwili zniknęła. Karetka nie przyjechała, leki nie zostały użyte, szarlotka została zjedzona.
Wyprzedzę pytania. Nie jem jabłek mimo iż są zdrowe. Dlaczego skoro mógłbym? Przez pół życia traktowałem je jak największego wroga. I mimo iż mi nie zagrażają w chwili obecnej to wolą inne owoce.
Wyobraźcie sobie, że np. dopiero teraz spróbujecie pierwszy raz w życiu kiwi… Jeszcze wiele do odkrycie przede mną ?
A teraz jak to było z tym lekarzem mafii. Przez 3 lata jeździłem do lekarza do Szczecina. Aż któregoś razu w telewizji pokazują jak pod jego gabinetem odbyła się strzelanina. Okazało się, że umówił dwóch szefów, na wizyty do siebie w krótkim odstępie czasowym. Mistrz.
Bądźcie zdrowi, uśmiechajcie się, cieszcie się weekendem, próbujcie nowych rzeczy. A mi dajcie sygnał w postacie komentarzy, lajków, że czytacie ?
Do poniedziałku.
PS. Chyba za szybko czytam, bo dostałem informacje, że zaniżam liczbę minut potrzebnych na przeczytanie tego postu. Postaram się wolniej czytać.
PS. Kasiu, Kamilu – jeśli przeczytaliście opiszcie swoje odczucia, jak to wyglądało z Waszej perspektywy, jeśli chodzi o „sprawdzian z jedzeniem jabłek”. Z góry dziękuję.