1 maja, 2016 admin

JUSTYNÓW – JANÓWKA, CZYLI PIERWSZY RAZ NA NAJWYŻSZYM STOPNIU PODIUM

Witajcie

po bardzo długich przygotowaniach do wiosennych startów przyszedł czas na dystans, który lubię najbardziej, czyli bieg na 10 km.

Dlaczego startuje w biegu Justynów-Janówka na bardzo trudnej trasie crossowej, co roku? Bo pamiętam niesamowitą, rodzinną atmosfera pikniku. Każdemu go polecam, co roku i z każdym rokiem startuje tam coraz to więcej osób.

Całe szczęście, że pakiet startowy odebraliśmy dzień wcześniej w sklepie Trucht – Centrum Endorfin, bo gdyby nie to w dniu startu na pewno już nie byłoby to możliwe gdyż byśmy się spóźnili.

Fryzjer i przygody

Ale od początku najpierw pojechałem po Roberta Badyla Sobczaka alias Żółwik rok a potem pojechaliśmy zabrać Monikę, która na tak cudowny bieg postanowiła pójść do fryzjera no, bo wiedziała, że ma szansę stanąć na podium.

Fryzjerowi jednak trochę chyba się pomyliła godzinę startu zawodów i musieliśmy gonić. Pech chciał, że jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy, no i oczywiście utknęliśmy w mega korku, albo wszyscy dziś mieli umówione wizyty u fryzjerów przed zawodami ?

Robert odpalił mapę w swoim telefonie i zabawił się w pilota. Na zawodach miał prowadzić grupę w dojeździe na zawody prowadził mnie. Takiego offroadu jednak się nie spodziewaliśmy jechaliśmy 30 min polnymi dróżkami lasem, a w pewnym momencie nawigacja powiedziała jedź prosto, a okazało się, że tam jest ściana lasu i dalej się jechać nie da. Trzeba było zawrócić i dalej kombinować z kolejnym polnymi duktami.

Takiej Przygody już od dawna nie miałem, ale widziałem, że za nami też inni w ten sam sposób kombinują. Wiele osób niestety przyjechało parę minut za późno i gdyby nie to, że my mieliśmy pakiety odebrane także odesłani bylibyśmy z kwitkiem i nie moglibyśmy pobiec w zawodach.

30 minut do startu… to czas gdy nie widzę znajomych

Czasu było bardzo mało znajomych twarzy bardzo wiele i zawsze każdego, jeżeli mam taką możliwość przeprosić to przepraszam! Przed zawodami nie widzę nikogo staram się nie wiedzieć nikogo, chce się skoncentrować jak najlepiej na tym, co będzie mnie czekało za tych parę chwil.

13116081_1718741691697822_3522400086679090727_o

 

Jak widać na zdjęciu, zegarek służył mi tylko do rejestrowania zawodów. Specjalnie go odwróciłem, aby się nie ograniczać! Polecam taką metodę, gdy chce się pobiec na maxa!

Start się opóźnił o jakieś 10 min, ale trwało to na tyle szybko, że ani się obejrzałem już wstałem w pierwszej linii koło faworytów zawodów Krzysia Pietrzyka, Maurycego Oleksiewicza czy Artura Kamińskiego. Samo stanie ku takich tuzów było dla mnie nie Lada Frajdą. A jeszcze śmiesznie się zrobiło, gdy przez pierwsze 200 m zawodów sam prowadziłem ten wyścig w myślach się śmiałem po prostu, bo tempo było naprawdę wolno nikt nie chciał prowadzić tego biegu.

Lubie takie zdjęcia, na których widać, że prowadzę i biegnę ładnie technicznie, a pierwszych metrów do samej mety ?

13120856_1280901955271554_723202995_o

To, co pamiętam, a pamiętam niewiele

Pierwszy na prowadzenie wychylił się Maurycy i uformował się mały pociąg za jego plecami – on gwałtownie odbił w lewo i każdy szukał jakiś pleców. Moje są tak małe, że nikt na nie nie zwraca uwagi i nie bierze mnie za osobę, za którą można się schować :). Bo trochę wiało. Potem nie wiadomo, kiedy nie wiadomo, jak ale Krzysiu Pietrzyk ruszył do przodu i już tyle go widzieliśmy.

Nasza czwórka, w której był jeszcze Michał Stawski trzymała się dzielnie przez około 4 km, ale czułem, że to tempo jest dla mnie na tą chwilę zbyt wysokie. Przede mną były jeszcze te fajne wielkie górki i po prostu zacząłem biec swoim tempem nie bacząc na to, co się dzieje z przodu.

Następne 5 km przebiegłem sam. Niewiele tam się działo. Nie pamiętam zasadzie tych 5 kilometrów. Szybko minęło ? a jak zobaczyłem długi podbieg to pomyślałem… zbliżamy się powoli do mety ?

Na końcówce długiego podbiegu dogonił i minął mnie jak Pendolino młody zawodnik z ekipy Salos Wodna Łukasz Wojnicki. Przed sekundą nawet pomyślałem żeby się zanim schować, ale to była tylko sekunda i stwierdziłem, że nie ma szans, więc wróciłem do swojego tempa.

Po raz pierwszy się odwróciłem od samego początku biegu i zobaczyłem nadciągającego Tomka Kunikowskiego. Stwierdziłem, że razem będzie raźniej i delikatnie zwolniłem.

Tomek do mnie do biegu zrobił dokładnie to, co ja zrobiłbym będąc na jego miejscu, czyli schował się za moimi plecami, aby chwilę odpocząć. Ale ja także potrzebowałem odpoczynku, więc bardzo mocno zwolniłem i Tomek wyszedł na prowadzenie. Schowałem się za jego plecami i zacząłem odpoczywać, choć brzmi to śmiesznie byliśmy cały czas w tempie 3.30 min/km!

Obaj byliśmy już bardzo zmęczeni. Do mety pozostało 700 m i w oddali już było słychać wiwatujący kibiców, no może przesadzam, że było ich słychać, ale na pewno widać ?

Ktoś z boku krzyknął dawaj Jagoda, a że był lekki zbieg, na których ja się czuję mocno na kolejnych 100 m dałem z siebie wszystko. Uzyskałem małą przewagę, ale jeszcze trzeba było wbiec po tych kamykach na stadion i zrobić pętelkę wokół boiska. Widać było, że Tomek jeszcze nie odpuścił walczył na całego. Przyspieszenie na ostatnich 100 m to moja specjalność przedostatnie zakrętem już wiedziałem, że wygram.

IMG_0766

Zwróćcie uwagę, że zegarek jest już obrócony we właściwym kierunku… ale jak i kiedy to się stało to już temat na inną długą historię ?

Wpadając na matę jak zawsze krzyknąłem rozstawiamy szeroko ręce odebrałem medal pogratulowałem tym, co w dniu dzisiejszym okazali się być dużo lepsi ode mnie, wziąłem dwa łyki wody i ruszyłem w drogę powrotną.

Kibicowanie

Biegłem w przeciwnym kierunku i wszystkich mijających dopilnowałem krzyczałem, że to z ostatnie 100 m, 200 300 500 że z górki, że jeszcze mają siłę, że jeszcze wybieram tą osobę z przodu. Że jak nie dziś to kiedy? jutro czy może tydzień może warto jednak te 2 min się troszeczkę mocniej wysilić. Ja takiego dopingu zawsze bardzo potrzebuję, więc stwierdziłem jakiś czas temu, że na każdych zawodach będę robił to samo, czyli wracał się i dopingował tych, co jeszcze biegnę tak też zrobiłem tym razem. Tylu piątek podziękowań nie nasłuchałem się nigdy.

Gdy zobaczyłem koleżankę Justynę, której pomagam szlifować technikę ruszyliśmy razem. Udało nam się wyprzedzić i jeszcze kilka osób. Justyna była z siebie bardzo zadowolona mimo wielkich problemów zdrowotnych jakie w tym dniu ją trafiły. Oto my! i wspomnicie moje słowo – za rok, ona w tym miejscu stanie na podium w swojej kategorii wiekowej!

13101347_1280906508604432_2005896127_n

Potem był wreszcie czas na piknik na zjedzenie cudownego falafela. Z nim też była wiąże się fajna przygoda mianowicie podchodzimy do foodtruck a pan mówi, że nie ma już nic do jedzenia my bardzo zawiedzeni on mówi takim smutnym głosem, że zostały tylko dwa falafel a my z koleżanką Moniką z wielkim uśmiechem juhu krzyknęliśmy, bo tylko to nas interesowało Monie jest weganką A ja wegetarianinem.

Okazało się też, że Monika i ja staniemy na podium, więc warto było pójść do fryzjera.

Z racji tego, iż pierwsza trójka zawodników kategorii open byłam w mojej kategorii wiekowej A kategorie wiekowe się nie dublowały, więc wylądowałem po raz pierwszy w życiu na pierwszy miejscu.

Mogę tylko powiedzieć, że to czyste szaleństwo i cudowne uczucie i wierzę, że to miejsce należy do mnie.

IMG_0760

No i stówa do wydania ?

Po dekoracji jeszcze nastąpiła demonstracja działania magicznej deseczki kilku osobom i można było wracać do domu.

Jestem z tego bardzo z tego biegu bardzo zadowolony z wyniku jeszcze bardziej. Jeszcze dwa dni przed samym biegiem robiłem bardzo mocny trening i kilka osób się dziwiło, dlaczego skoro biegnę już za dwa dni w Justynowie.  Odpowiadam, że startem docelowym jest bieg ulicą Piotrkowską i tam ma przyjść docelowa forma wszystkie inne starty po kolei są tylko fajną zabawą ?

Podsumowanie

Pogoda mistrzowska organizacja jak zawsze doskonała. piknik super, nie chciało się stąd wyjeżdżać! na pewno wrócę tam za rok. Bieg Justynów-Janówka polecam każdemu – nie ze względu na to żeby zrobić życiówkę na tej trasie, ale że poczuć tą magię rodzinnych świąt, biegowych rodzinnych świąt.

Gratuluję Maurycemu, które pokazują, że jeszcze trochę mi do niego brakuje, ale ja lubię trudne wyzwania! będę ciężko pracował i dążył do tego żeby, na któryś zawodach okazać się lepszy. Zdrowa rywalizacja jak widać wczoraj także na Maurycego podziała rewelacyjnie gdyż uzyskał niesamowite rezultaty na tak trudnej trasie. Jesteś moim mistrzem i bardzo mnie motywujesz do jeszcze bardziej wytężonej pracy ?

Odpoczynek – Regeneracja…

13116144_1349611021722508_4449875410404795001_o

Żona dała trochę pospać w trakcie dnia i zajęła się córką… uwielbiam to po tych porannych treningach ?

Trenujcie, bawcie się – korzystajcie z weekendu ?

 

Bądźcie zdrowi i uśmiechnięci ?

image

Jagoda

 

 

ZAPRASZAM DO KONTAKTU