Nowy Rok, więc nowe postanowienia, nowe cele…i mimo iż jest 10.02 (wtedy piszę ten artykuł) badania pokazują, że 95% wszystkich celów, które sobie założyliśmy szlag trafił…
Co takiego tajemniczego jest w tym planowaniu, że nic z tego nie wychodzi? Dlaczego części (bardzo bardzo nielicznej) “uda” się wytrwać? Dziś będzie także o tym dlaczego talent przeszkadza, więc jeśli nie urodziłeś się z jakimiś wyjątkowymi zdolnościami masz zajebiście. Potem będzie o mocnym haśle, którego autorem jest polski Mistrz Świata w Ironmanie Marcin Konieczny (MKON),czyli “jebać talent, tylko praca”, a zakończymy wszystko tym co to wszystko spina, czyli zastanowimy się czym jest upór?
Więc zapnij pasy i zapraszam do lektury.
Mimo iż teraz cały czas słyszę jak pięknie technicznie biegam, jaki to ja mam super talent do biegania, że biegam jak gepard itd… To miłe tylko, że nie do końca prawdziwe. Jako społeczeństwo wolimy tajemnicę od przyziemności. Patrząc na kogoś kto odniósł sukces w jakiejkolwiek dziedzinie, że jest urodzonym talentem, że ten talent w nim tkwił, aż go odkrył. Nie chcemy oglądać jego postępów od amatora do eksperta. Wolimy patrzeć na w pełni ukształtowaną doskonałość, jaką żaden z nas nie jest i zostać nie może.
Zacząłem biegać po 30tce. Nie mając zaplecza sportowego. Nie uprawiałem żadnego sportu od 16 roku życia, wcześniej moje warunki fizyczne, raczej były powodem do tego, że zawsze do drużyny byłem wybierany jako ostatni, albo… stałem na bramce (a na bramce stoją Ci, z którymi nie ma co zrobić 🙂 ). A jak wszedłem na drzewo to spadłem i złamałem rękę, a w kosza na zawodach rzuciłem do własnego kosza 🙂 (oj dobrze, że wtedy nie było mediów społecznościowych 🙂 )
Przez pierwszy ponad rok biegania, łapałem kontuzję za kontuzją, biegając oczywiście z pięty, powykrzywiany w każdą z możliwych stron. Moje ciało co rusz odmawiało posłuszeństwa. Często po zawodach nie mogłem wstać z łóżka, bo mój kręgosłup nie pozwalał mi na to i dopóki nie przyjechała siostra fizjo, mogłem tylko leżeć. Do toalety musiałem się czołgać. O przygodach z kolanami, achillesami czy biodrami nawet nie będę wspominał…
I jak to się stało, że to wszystko się zmieniło? Można oczywiście napisać, że trafiłem na Pose Method of Running Dr Romanova i wszystko stało się proste. Jeśli by tak było, to dlaczego dziesiątki tysięcy biegaczy w Polsce, które przeczytały tą książkę, czy były u mnie na jednodniowych warsztatach nie osiągnęły tego co ja?
Dan Chamblis: “wybitne dokonania są tak naprawdę pochodną dziesiątek pomniejszych umiejętności lub działań, wyuczonych lub odkrytych, które zostały pieczołowicie przemienione w nawyk, a potem złożone w spójną całość. W żadnym z tych działań nie ma nic wyjątkowego albo nadludzkiego, jedynie fakt iż są wykonywane systematycznie, prawidłowo, zebrane razem tworzą doskonałość”.
Ani ja, ani żaden z moich podopiecznych szlifujących technikę nie zrobiliśmy niczego wyjątkowego. Robiliśmy najczęściej zestaw 13 ćwiczeń. Nie więcej, nie mniej, ale dokładnie 13. Codziennie, przez kilka miesięcy (nadal mimo upływu ponad 10 lat nadal przed każdym treningiem je robię). Zmiana następowała powoli, wręcz niezauważalnie, w tym też okresie, kiedy nie bardzo widać progres, a kiedy de facto jesteśmy na ostatniej prostej większość odpuszcza.
Wtedy zauważyłem, że części osób szybki progres techniki biegania przychodzi łatwiej, niż innym, ale z czasem niestety ten “talent” zaczyna przeszkadzać. Osoby, które na starcie już biegały poprawnie technicznie, szybko osiągały poziom wręcz mistrzowski. Po trzech, czterech miesiącach współpracy, osoby chwalone przeze mnie, prawie z idealną techniką wracały do swojego biegania zapominając robić, jak to Arnold Schwarzenegger zwykł nazywać, “powtórzenia”. Jakież było moje zaskoczenie, że te same osoby, które biegały wręcz perfekcyjnie po czterech kolejnych miesiącach biegały tak samo… jak przed rozpoczęciem naszej współpracy?
Na drugiej szali były osoby, którym nauka szła oporniej, które musiały wykonać dużo większą pracę, aby osiągnąć dużo mniejszy progres. Patrząc na te osoby, wręcz chciałoby się powiedzieć, że nie posiadają talentu. A właśnie w dłuższej perspektywie, to właśnie te osoby bardziej trwale zmieniły swoją technikę i biegały pięknie, lekko i codziennie dbały o to, aby tego nie zmarnować. Dzięki swojej pracy i wytrwałości z dnia na dzień stawały się coraz lepsze, sprawniejsze, zdrowsze i silniejsze.
Mitologizujemy talent, a przez to niestety tłumaczymy własne zaniechania. Pozwala nam to na błogie zaakceptowanie Status Quo.
W to wszystko idealnie wpisuje się hasło “polskiego człowieka uporu”, czyli Marcina Koniecznego, znanego jako MKON (https://www.facebook.com/niemaniemoge), który to wielokrotnie pokazywał, że to właśnie upór, cierpliwa i regularna praca jest dużo ważniejsza niż talent. A on wie co mówi, bo został Mistrzem Świata w Ironmanie!! “Jebać talent, tylko praca” wydaje się na pierwszy rzut oka wyświechtanym sloganem, który ładnie brzmi… ej… tylko, że on wcale nie brzmi ładnie!!
I jeszcze raz Nietzsche o talencie: “Nie mówcie mi tylko o darach natury, o talentach wrodzonych! Można przytoczyć ludzi wielkich wszelkiego rodzaju, którzy posiadali mało talentu . Lecz zdobyli wielkość stali się “geniuszami”. Wszyscy posiadali ową dzielną sumienność rzemieślników, którzy najprzód uczą się doskonale tworzyć części, nim się na wielką całość ważą. Nie żałowali na to czasu, ponieważ mieli więcej uciechy kiedy się im udały drobiazgi niż z wrażenia oślepiającej całości”.
TALENT x WYSIŁEK = UMIEJĘTNOŚĆ
UMIEJĘTNOŚĆ x WYSIŁEK = SUKCES
Talent decyduje o tym, jak szybko rosną Twoje umiejętności gdy wkładasz w nie pewien wysiłek. Sukces przychodzi jednak wtedy kiedy zdobyte umiejętności wykorzystujesz w praktyce. Talent jest ewidentnie ważny, ale wysiłek występuje w równaniach nie raz, a dwa razy!! Umiejętność rodzi się z nakładu pracy, sprawia, że umiejętność staje się produktywna. Umiejętność nie jest tożsama z sukcesem. Bez wysiłku talent jest niczym więcej jak niewykorzystanym potencjałem. Bez wysiłku umiejętność jest niczym więcej jak niezrealizowaną możliwością. Dzięki wysiłkowi talent przeradza się w umiejętność, a jednocześnie ten sam wysiłek sprawia, że umiejętność ta staje się produktywna.
I aby być dobrze zrozumianym, pisząc o uporze chodzi mi o wytrwałość, a nie wytężoną pracę!! Upór nie polega na samej ciężkiej pracy. To tylko jeden z jego aspektów. Upór to dążenie do tego samego nadrzędnego celu przez bardzo długi czas. To życiowa filozofia i jest tak frapująca i ważna, że w dużej mierze dyktuje Ci rytm dnia! I na koniec moja ulubiona definicja uporu. Upór to praca nad czymś na czym Ci zależy tak bardzo, że chcesz dochować temu wierność. To robienie czegoś co się kocha. Nie tylko się zakochujesz, ale pozostajesz cały czas zakochany!
Jak już mamy nowy rok, nowe cele i nowe postanowienia, które zapisywaliśmy sobie w swoich dzienniczkach mocy, koniecznie odręcznie, a nie w wirtualnej chmurze (!), zobaczmy co radzi największy inwestor świata w kwestii sporządzania celów dla biegaczy w trzech krokach!
- Sporządź listę 25 celów
- Zajrzyj w głąb własnej duszy i zakreśl tylko 5 najważniejszych!
- Dobrze przyjrzyj się 20 celom, których nie zakreśiłeś . Tych powinieneś unikać za wszelką cenę. One Cię rozpraszają, odbierają czas i energię oraz odwracają uwagę od ważniejszych zadań.
Ale nawet jeśli już usiądziemy nad kartką papieru, określimy swoje pięć najważniejszych celów na 2023 rok, to albo już, albo lada dzień pojawią się stwierdzenia typu: “jestem zbyt leniwy”, “mam słomiany zapał”, które będą zwiastowały rezygnację. A odpuszczamy najczęściej dlatego, bo: to nudne, efekt nie jest wart zachodu (czytaj nie chce mi się!), to nie jest dla mnie takie ważna jak mi się na początku wydawało (czytaj nie chce mi się!), nie umiem tego zrobić więc dam sobie spokój (czytaj nie chce mi się!).
Tak wiem, nawet ci najbardziej uparci czasami odpuszczają, ale im wyższy poziom zamierzeń wchodzi w grę, tym silniej starają się je jednak zrealizować. Przede wszystkim zaś ludzie uosobienie uporu nie zmieniają swoich “kompasów”. Jeśli chodzi o jeden, absolutnie jeden najważniejszy cel, który przyświeca ich działaniom z ogromnym uporem starają się nie kwitować go stwierdzeniami takimi jak powyższe.
Załóżmy, że nadal działasz z realizacją swoich celów. Jesteś wyjątkowy!
Poniżej zamieszczę coś co nazwałem “trwałością motywacji”, czyli cztery cechy, które odróżnia geniuszy (w naszym rozumieniu jako ludzie uporu – MKON jest geniuszem!) od reszty ludzkości, wg badań C.Cox psycholożki z Uniwersytety ze Stanford:
- Dalekowzroczność w angażowaniu się w różne sprawy (w odróżnieniu od życia z dnia na dzień). Przygotowywanie się do tego, co przyniesie przyszłość.
- Skłonność do nie porzucania zadań dla samej zmiany. Nie szukanie czegoś nowego dla powiewu świeżości. Nie wypatrywanie zmian.
- Siła woli albo wytrwałość . Cicha determinacja w podążaniu uprzednio obraną drogą.
- Skłonność do nie porzucania zadań w obliczu przeciwności, wytrwałości, nieustępliwości i zawziętości.
O tej samej trwałości motywacji pisze David Blaine, czyli mistrz świata w bezdechu, ale nazywa ją magią “ Magia, czy chodzi o wstrzymywanie oddechu, bieganie jest całkiem prosta – to praktyka, trening, eksperymentowanie i droga przez mękę, by dać z siebie wszystko. I właśnie to jest dla mnie magia – to ciężka praca. Robisz to co do ciebie należy, nawet jeśli czasem nie sprawia ci to przyjemności. Bo kiedy pojawią się efekty, masz niesamowitą frajdę. Cieszysz się z końcowego “wow” i to właśnie pcha cię naprzód”.
I zanim przejdziemy do ostatniej części, w której będziesz mógł sprawdzić ile masz wspólnych cech z ludźmi uporu sprawdźmy jak ćwiczą mistrzowie. Najlepsi z najlepszych. Najpierw ustalają strategiczny cel i skupiają się na jednym wąskim aspekcie swojej dyscypliny, zamiast koncentrować się nad tym co dobrze im wychodzi. Mistrzowie starają się pracować nad konkretnymi słabościami. Świadomie szukają wyzwań, którym nie potrafią jeszcze sprostać. I teraz przeczytaj to zdanie raz jeszcze zaczynając od “ja najlepsza wersja siebie najpierw ustalam…”.
Czujesz to? Jesteś mistrzem!
I już na sam koniec cztery cechy wspólne, które łączą wszystkich ludzi uporu. Umożliwiają one przeciwstawienie się takim przejawom zniechęcania jak “to nudne”, “efekt nie jest wart zachodu” itd.
- Zainteresowanie. U każdego człowieka uporu najpierw pojawia się zainteresowanie. Pasja zaczyna się od czystej radości płynącej z tego co się robi mimo różnych zmagań z obowiązkami, nie przynoszącymi nam żadnej radości (rozciąganie, rolowanie, trening siłowy, technika -> jest tu ktoś kto tu lubi robić?) Mimo wszystko przedsięwzięcie jako całość pochłaniało ich bez reszty. Nieustanna fascynacja i dziecięca ciekawość sprawiały, że zdawali się krzyczeć “kocham to co robię”.
- Praktyka. Potem przychodzi zdolność do praktyki. Jednym z przejawów wytrwałości jest codzienne zdyscyplinowane podejmowanie prób zrobienia czegoś lepiej niż wczoraj. Po odkryciu i rozwinięciu zainteresowania w jakiejś konkretnej dziedzinie, musisz wszystkie wysiłki i całe serce włożyć w nieustanne podnoszenie poprzeczki i w ćwiczenia prowadzące do mistrzostwa. Musisz skupiać się na swoich słabościach i pokonywać je raz po raz. Bycie upartym to nie popadanie w samozachwyt.
- IDEA! trzecia sprawa to idea! Dla mnie najważniejszy punkt. Pasja dojrzewa pod wpływem przekonania o celowości pracy. Dla większości ludzi podtrzymywanie zainteresowania bez poczucia idei jest w skali całego życia prawie niemożliwe. Zatem szalenie ważne staje się, aby praca nie tylko Cię pasjonowała, ale zarazem była nierozerwalnie związana z dobrostanem innych ludzi. Niewielu ma poczucie sensu działań od samego początku. U większości chęć służenia innym narasta już po rozwinięciu zainteresowań i latach zdyscyplinowanych ćwiczeń. Tak czy inaczej ludzie będący przykładami dojrzałej determinacji nieodmiennie mówili “MOJA PRACA JEST WAŻNA – DLA MNIE I DLA INNYCH!”
- NADZIEJA!! Nadzieja jest tym rodzajem wytrwałości, który każe stawać na wysokości zadania. Nadzieja nie pojawia się na końcu budowania uporu, przejawia się ona na każdym jego etapie. Od zainteresowania , praktyki i idei. Nadzieja jest bardzo ważna, bo pozwala przeć przed siebie pomimo trudności, nawet gdy osacza nas zwątpienie. W różnych sytuacjach możemy liczyć się z większymi i mniejszymi porażkami. Jeśli się po nich udźwigniemy upór ponosi klęskę, jeśli damy radę – wygrywa!!
Ci co mnie czytają na co dzień, wiedzą, że tamat “uporu” od ponad trzech lat często przewija się na moim blogu. Dlaczego? Książka “Upór”, która stała się inspiracją do napisania tego artykułu po prostu pozwoliła mi znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego mi się udało (choć nie lubię tego słowa, to ono najbardziej tu pasuje). Mi chłopakowi, który zaczął biegać po 30tce, który został przez ZUS uznany za niezdolnego do pracy. A teraz? Pracujący z najlepszymi sportowcami w kraju, olimpijczykami, Mistrzami Świata, którego każdy obóz wyprzedaje się w mniej niż jeden dzień. Więc jeśli patrząc w lustro nie widzisz w sobie wielkiego utalentowanego sportowca amatora to uśmiechnij się, bo dzięki temu masz szansę stać się prawdziwym mistrzem. Geniuszem, człowiekiem uporu.
Czy książkę polecam? Nie jest to książka, którą się czyta łatwo, ale jest to książka, która pomaga odpowiedzieć na wiele ważnych pytań związanych z talentem, pracowitością, a także dla tych co mają dzieci jak je mądrze motywować czy zarażać pasją i kształtować upór w osiąganiu celu. Kiedy chwalić za wynik końcowy, a kiedy za pracę, która do niego doprowadziła. I uwierz mi większość z nas robi to źle…
I już na sam koniec jak było tyle cytatów to ten jest najlepszy. japońskie przysłowie mówi “Upadnij siedem razy, podnieś się osiem!”
Dzięki za dotarcie do końca. Wpis ten powstał dzieki wsparciu 180 Patronów, dzięki którym mogłem skupić się tylko i wyłącznie na tworzeniu merytorycznych treści, bez reklam, także tych ukrytych. Jeśli to co robię jest dla Ciebie wartościowe i masz w portfelu 20zł i chciałbyś coś od siebie dołożyć – zapraszam do dołączenia do mojej społeczności dla której każdego dnia robię online krótkie treningi, których cel jest jeden – biegać z dala od kontuzji 🙂
www.patronite.pl/pan_jagoda