Wpis ten dedykuje mojej żonie, bez cierpliwości, wyrozumiałości nie byłoby tego wszystkiego. Dziękuję za ten czas, wiem, że potrzebowałem go całkiem sporo, ale jestem pewny, że było warto! Kocham Cię i dziękuję za wszystko <3
Bieganie a relacje
Wszędzie można przeczytać tylko o samych pozytywach płynących z biegania. O zdrowiu (bull shit), o cudownej grupie, na którą zawsze można liczyć (czytaj … like), endorfinach, za to mało kto wspomina o ciemniejszej stronie biegania… w kontekście związków.
Bieganie, zaraz za triatlonem jest drugiem najpopularniejszym sportem wśród rozwodników…
miłe złego początki
Przychodzi czas gdy przysłowiowy Janusz, sportowiec z duszą i pilotem w ręku, postanawia coś ze sobą zrobić. Często dzieci już są trochę odchowane, choć z tym nie ma reguły. Powody bywają różne… nadwaga… koledzy z pracy… czy chęć odstresowania. Najczęściej jednak na pierwszym miejscu (za to tylko w pierwszym roku, w drugim już tego punktu nawet nie ma w pierwszej piątce) jest podawane, że zaczynamy biegać dla zdrowia.
Po pierwszych tygodniach treningów nasi partnerzy są z nas dumni, wspierają nas jak tylko się da. Jeżdżą do sklepów wybierać buty, stroje czy zegarki. Na pierwsze zawody zabierają pół rodziny, przyjaciół. Opowiadają wszystkim dookoła jacy to my jesteśmy super. Są przy nas i z nami. Czujemy to i myślimy, że tak będzie zawsze.
Endorfiny
Gdy poczujemy pierwsze fantastyczne zastrzyki potreningowych endorfin, chcemy więcej. Więcej startów, wyjazdów, treningów, czy ogólnie czasu poświęconego na wszystko co z bieganiem związane. Endomondo, grupy biegowe… Wszystko to jest super, extra, dostajemy od nowych znajomych taką liczę lajków, gratulacji (często za wyjście na trening i przebiegnięcie 5km), motywacji, na jaką nie bardzo możemy liczyć od naszych połówek.
Nie możemy bo w pewnym momencie bieganie, bieganiem, ale life is life… i śmieci same się nie wyrzucą. Często od obowiązków, ważniejsze jest to czy trening poszedł dobrze. A nie daj Boże, aby kontuzja się przyplątała. Nie dość, że generuje dodatkowe koszty w budżecie, to jeszcze kontuzjowany biegacz to partner nieobecny, marudny, myślący tylko o tym, że traci cenne treningi, a nie o tym, że jest ciężarem dla własnej rodziny.
Brak
Nie wiadomo kiedy nasze połówki przestają tak chętnie jeździć na zwody z nami . Przestają tak radośnie reagować, na wieść, że idziemy po pracy na trening, bo dziś są interwały, a po nich polowanie, rozciąganie, trzeba wypić koktajl białkowy, a najlepiej to uciąć krótką drzemkę, no bo to był ciężki trening. To dzieje się powoli, niezauważalnie, dlatego tak jak pierwsze symptomy pojawiającej się kontuzji tak i to, można po prostu przegapić.
Pojawia się niezadowolenie… ale ze strony biegacza. Jak to jest możliwe, że wszyscy dookoła (mam na myśli grupę biegaczy) głaszczą, chwalą nas i stawiają za wzór, a nasi partnerzy po pewnym czasie widzą w bieganiu samo zło? Kto jest zły, ten który ciągle łechcze nasze ego, czy ktoś kogo mamy na co dzień, który potrafi opierdolić, że czas na trening mamy, a szafka od pół roku nie skręcona, a śmieci wyszły same, no i
A co jak pojawi się ktoś?
A teraz wyobraźmy sobie sytuację, że my nie widząc tej bardzo niezręcznej sytuacji, kiedy to działamy na szkodę związku, poznajemy kogoś w bardzo podobnej sytuacji? Czy mamy w ogóle szanse na otrzeźwienie? Co trzeba zrobić, aby do takiej sytuacji nie dopuścić?
Amator trenujący jak zawodowiec
Chcemy być coraz to lepsi, szybsi, przyzwyczajamy się do medali, pucharów, pochwał, lajków… i wszystko jest ok, jeśli nie koliduje to z życiem rodzinnym. I co mamy z tego wszystkiego zrezygnować?
Ja uniknąć zderzenia z górą lodową niczym Titanic, postanowiłem kończyć trening zanim moje damy wstaną. Czy było to łatwe? Oj nie!! Jestem wielkim śpiochem i mogę usnąć zawsze i wszędzie w przeciągu pięciu minut, ale wiedziałem, że to konieczne.
Gdy dotarłem do ściany z wynikami na długich dystansach, miałem do wyboru, albo jeszcze zwiększyć ilość czasu poświęconego na trening i zderzyć się z górą lodową, ale np złamać 2:30 na maratonie, albo obciąć czas treningu o połowę i cieszyć się krótszymi dystansami i pokazać ukochanej, że jest ważniejsza. Co wybrałem wiecie, czym się to skończyło też wiecie (mistrzostwo Polski na 3000 metrów) 🙂
Rozmowa
Jej najczęściej brakuje. Nie rozmawiamy o naszych startach z partnerami, ale ich informujemy o nich. Odbyłem wiele rozmów z osobami, które napisały lub opowiedziały mi o swych problemach i najczęściej brak rozmowy czy dialogu był wymieniany jako najczęstszy początek problemów. Bo gdy już problem stawał się bardzo widoczny to niestety w bardzo wielu przypadkach kończyło się… separacją lub rozwodem. A znacie kogoś kto by o tym powiedział, czy napisał, że dał dupy, że zamiast pracy nad związkiem wybrał pracę na rzecz biegania, czy tri? Sorry, to mam wrażenie, że jest jakieś tabu.
Mówimy wszystkim dookoła jakie to bieganie jest cudowne, jakie zdrowe (jasne… 80% wszystkich biegaczy jest każdego roku kontuzjowanych) , a o problemach jakie niesie ze sobą mało kto wspomina.
Zabierz rodzinę na start
Tylko, że ona już nie chce tam jechać, bo jest siódmym kołem u wozu. Tak znam to. To zrób tak, aby to się zmieniło. Pojedźcie razem tam gdzie bieg będzie tylko dodatkiem do czasu spędzonego razem. Takich startów jest sporo, ale tylko od nas samych zależy czy to dobrze rozegramy. Czy po tym jak dobiegniemy do mety, czy poświęcimy uwagę na sobie, czy oddamy się i swą uwagę rodzinie i zabierzemy ich na jakąś wycieczkę, czy razem pójdziemy na obiad. Razem!
W zasadzie nie chcę, aby w tym wpisie znalazły się jakiekolwiek porady, czy wskazówki, bo co ja wiem? Celem moim jest uświadomienie nam biegaczom, że jest problem, którego my niestety nie dostrzegamy.
Sami z resztą najczęściej jak się chwilę zastanowimy to wiemy jak to wszystko naprawić, to czy starczy nam sił, odwagi i determinacji, aby uświadomić sobie, że bieganie czy tri, czy jakikolwiek sport jest tylko małym dodatkiem (miłym, ważnym, ale tylko dodatkiem). Wiele z nas poddaje się, licząc, że w kolejnym związku, np z biegaczem także biegającym problem zniknie. Jedno jest pewne, na początku, nie będzie on widoczny, ale nie znam kobiety, której nie wkurwia**łyby kwestie o których pisałem powyżej, która to czekałaby po piątym treningu w tygodniu z koktajlem w dłoni i uśmiechem na twarzy i pytaniem, jak Ci minął trening 🙂 ?
Zapytaj swego partnera
I poproś o szczerą odpowiedź. Czy bieganie jest czasami problemem? Słuchaj! Nie komentuj. Słuchaj z wdzięcznością. Podziękuj! To co z tym zrobimy to już inna para kaloszy. Słuchaj!
Co zrobicie z tym wpisem, w zasadzie jest mi obojętne. Nie oczekuję, ani lajków, ani udostępnień. Bo czy udostępni to ktoś z komentarzem – słuchajcie przez bieganie spierd… sobie małżeństwo? No nie. Może dlatego w całym internecie tak trudno znaleźć wpis dotyczący tego problemu…
Więc wpis do przemyślenia…
Ja się cieszę, że po ogromnej ilości błędów jakie popełniłem… na swoim najważniejszym starcie miałem od połowy trasy rodziców obok siebie na rowerze, wpierających mnie na maxa, oraz żonę z córeczkę na linii mety, której całus przez siatkę był największą nagrodą 🙂 Była także siostra, szwagier, chrześniak… olbrzymia ilość bliższych i dalszych znajomych. Tego Wam życzę!
Startując jednak co drugi tydzień jednak o to bardzo trudno.
Dlatego bardzo chciałbym Was zaprosić i zachęcić do startu w Biegu Bez Barier, gdzie wpisowe idzie na fundację wspierającą potrzebujące dzieci, gdzie nasze pociechy będę miały swoje święto, dostaną swój pamiątkowy medal, a po możemy udać się na baseny z wodą termalną ,a na deser pojechać do zoo w Borysewie, aby zobaczyć białe lwy 🙂
My tam będziemy, od rana do wieczora.
www.biegbezbarier.pl
Życzę Wam udanego weekendu majowego i bardzo pomyślnych rozmyślań 🙂
Wasz Jagoda
PS. A może jesteś jedną z osób, której bieganie zmieniło życie na lepsze, poprawiło relacje? Będę wtedy wdzięczny za zostawienie komentarza, będę wdzięczny za każdy komentarz… bo może ja miałem pecha i rozmawiałem z samymi osobami, dla których sport był po prostu katalizatorem i tylko przyspieszył proces rozpadu związku?