Jeśli kliknąłeś w ten link to gdzieś w głowie dopuszczasz myśl o tym, że coś się może w trakcie treningów / przygotowań, czy startu wydarzyć, lub już miąłeś do czynienia z kontuzją i wiesz ile kosztuje powrót do pełnej strawności.
Celem napisania tego wpisu jest uświadomić Ci, że jest wielce prawdopodobne, że takie ubezpieczenie na wypadek kontuzji już masz, w swojej indywidualnej polisie, lub polisie ubezpieczenia grupowego, a nawet o tym nie wiesz. Jak masz wiedzieć jak 99% wszystkich agentów o tym zapomina wspomnieć swoim klientom, bo, po co wspominać o czymś, co jest darmowe? Może nie mają przekonania, może nie korzystali samemu (ja korzystałem, ale o tym innym razem). Z racji, iż większość moich klientów to biegacze i mam na myśli działkę ubezpieczeniową, wiem, co działa, i co jest potrzebne w momencie, gdy pojawiają się problemy związane z kontuzją.
Czym dla mnie jest ubezpieczenie na wypadek kontuzji?
Oczywiście jest to praca u podstaw, czyli praca nad techniką, wzmacnianie stóp (kłania się magiczna deseczka, ale nie gdzieś w piwnicy, ale jako stały element każdego treningu), korpusu, zdrowe odżywianie oraz regularna kontrola całego ciała u fizjoterapeuty. Czyli wszystko to, co powinniśmy, a czego nie robimy, aby być zdrowymi.
Ubezpieczenia na wypadek kontuzji
Jak działa klasyczne ubezpieczenie i dlaczego najczęściej ono nie działa?
Przykład:
Moja klientka, Pani Krystyna, idąc do pracy nieszczęśliwie upada bardzo mocno tłucze obojczyk, i kolano. Ląduje na sorze. Nie ma stwierdzonych złamań, ale ból po tygodniu nie ustępuje. Z ubezpieczenie kierujemy ją do ortopedy, który stwierdza, że, mimo iż złamań nie ma to zarówno zauważa, że ramię jest usztywnione i dalekie mu do pełnego zakresu ruchu, a kolano wymaga natychmiastowej rehabilitacji. Przepisuje tonę leków przeciwbólowych i kieruje na rehabilitację.
Klientka obdzwoniła wszystkie placówki w Łodzi i okazało się, że najwcześniej może przyjść pod koniec roku, bo wtedy… będą zapisy na kolejny rok. Oczywiście może przyjść od razu, już jutro, ale odpłatnie. Dwutygodniowe rehabilitacja z pracą fizjo to koszt od 1200 do 3000 zł, w zależności od placówki. Co w takim razie robi większość z nas? Przyzwyczaja się do bólu, a gdy jest on już nieznośny udaje się na jedną wizytę prywatną do fizjoterapeuty, na która musi czekać ponad miesiąc…
Po każdym urazie liczą się godziny, dni… a pozostawienie tego samopas na kilka miesięcy skutkuje tym, że nie ma, czego zbierać. Powrót do pełni zdrowia jest praktycznie niemożliwy, a odzyskanie pełnych zakresów ruchów wymaga wielkiej pracy i to nie, z fizjo, ale samemu!!
Co zrobiliśmy z panią Krysią? Nadmienię, że płaci stosunkowo niską składkę w ramach ubezpieczenia grupowego w wysokości 55 zł. Firma stwierdziła, że wypadek nie spowodował żadnego trwałego uszczerbku, ale po odwołaniu, które napisaliśmy otrzymała, 1% czyli kwotę w wysokości 500zł. Kwota ta tak szybko zniknęła w morzu potrzeb, że po kilku dniach nie pozostał po niej żaden ślad. Środki wypłaciliśmy w 2 tygodnie po wypadku, a nie tak jak najczęściej się zdarza… po zakończonym leczeniu. Bo co klienci wtedy robią z uzyskanymi pieniędzmi? Kupują telewizor, jadą na wakacje, spłacają długi… przez 11 lat pracy w ubezpieczeniach nie spotkałem klienta, który kasę uzyskaną z ubezpieczenia przeznaczyłby na rehabilitację. Bo to już są przecież moje pieniądze, wydać sto złotych na lekarza to jeszcze rozumiem, ale 3000… co to, to nie.
A tutaj mając w ubezpieczeniu opcję o niewinnie brzmiącej nazwie „usługa assiatance”, czy „usługa ambulatoryjna. Dokładnie tak. I wiem, co pomyślicie. Te usługi są dokładane wszędzie i są tyle warte, co nic. Nie wiem jak jest to w innych firmach, ale tutaj realizowane jest to sprawnie. Mając 3000 złotych do wydania na rehabilitację, czy zakup sprzętu i wiedząc, że nie dostaniemy tych pieniędzy do ręki, tylko w usłudze bądź w sprzęcie, nie znam osoby, która by z tej opcji nie skorzystała…, jeśli oczywiście o niej wie!!
I tu pojawia się problem, że większość z nas kompletnie nie wie, za co płaci w ramach ubezpieczenia. Ba większość z Was w ogóle nie ma ubezpieczenia swojego zdrowia (nie mam na myśli ZUS 🙂 ), bo przecież mi się nic nie stanie. Każdy, no prawie każdy mój klient tak mówi, a rzeczywistość wśród nas biegaczy jest nieco bardziej brutalna. Aż 75% wszystkich biegaczy w każdym roku ulega jakimkolwiek kontuzjom!! Nie posiadanie przy takich statystykach ubezpieczenia to po prostu szaleństwo.
Sprawdźcie i przejrzyjcie swoje ubezpieczenia. A jak dzwonią Wasi agenci to umawiajcie się na spotkania serwisowe. Wracając do pani Krysi to dwutygodniowa rehabilitacja po prawie 2 godziny dziennie postawiła ją na nogi, a nie wiem, co by było gdyby czekała z nią np. do marca? Podsumowując ten przypadek – z tytułu uszczerbku dostała 500 zł, które nie poszły na rehabilitację, ale w ramach usługi assistance otrzymała kilkukrotnie większą wartość, mimo iż pieniędzy do ręki de facto nie otrzymała, bo cała procedura odbyła się bezgotówkowo.
Ile to kosztuje? Jeśli komuś zależy na tym, aby za sam uszczerbek dostać bardzo duże świadczenie, bo nieobecność w pracy by go dużo kosztowała to i kilkaset złotych miesięcznie, a jeśli zależy Ci na dostępie do rehabilitacji to najtańsze opcje indywidualne to wydatek… 25 zł!!!! Choć i tak znajdują się takie osoby, które powiedzą „nie stać mnie”, lub „nie potrzebuję”, a biegają z bólem, wydając na coraz to bardziej amortyzowane buty mające zlikwidować ból… z resztą wiecie ile takie buty kosztują 🙂
Jeśli dobrnęliście już tutaj to dziękuję, ale Ty musisz wykonać teraz pracę! Zajrzyj do swoich warunków ubezpieczenia i zobacz czy masz taką opcję w nim? a jeśli nie wiesz jak to sprawdzić, zadzwoń, napisz pomogę 🙂
pozdrowienia serdeczne
Pan Jagoda
jagusiak.maciej@gmail.com
793-028-694